grudzień 2010
śniegu jak na złość coraz więcej padało i praca dekarzy wydawała się nie mieć końca, ale mieliśmy nadzieję że kiedyś śnieg przestanie padać i dach zostanie dokończony.
śniegu jak na złość coraz więcej padało i praca dekarzy wydawała się nie mieć końca, ale mieliśmy nadzieję że kiedyś śnieg przestanie padać i dach zostanie dokończony.
Niestety zima zaskoczyła nie tylko drogowców ale także i nas wraz z panami dekarzami i pomocnikami. Panowie jednak dzielnie zmagali się z zimą i w czasie przerw między opadami śniegu powoli posuwali się do przodu.
Panowie od więźby dachowej troszkę zatrzymali roboty, mieli kłopoty z więźbą z powodu tego nieszczęsnego garażu i innych zawirowań.Ale po trudach ukończyli swoją pracę i puściliśmy ich wolno mając jeszcze nadzieję że przed opadami śniegu zdążymy pokryć nasz domek blachodachówką.
Do stropu szło wszystko ładnie pięknie, potem zaczęły się schody.
przez to że podnieśliśmy garaż na podmurówce, kształt dachu uległ zmianie. To był głupi pomysł z tym podjazdem do garażu no ale cóż, mądry człowiek po szkodzie, szkoda tylko że nikt nam nie podpowiedział że podnosząc dół podniesie się też góra, hehe.., co było oczywiste.Ogarnięci szałem budowy nawet nie pomyśleliśmy że taka lipa wyjdzie.